Dlaczego nie oddaję wszystkich zdjęć ze ślubu?
Czasem dostaję pytanie: „Czy możemy dostać wszystkie zdjęcia? Nic z nimi nie zrobimy, chcemy tylko mieć wszystko.”
Rozumiem, że to może się wydawać nieszkodliwe, ale mam na to prostą odpowiedź: nie oddaję wszystkich zdjęć i to nie dlatego, że coś ukrywam, tylko dlatego, że to część mojej pracy – i mojego stylu.
Po co właściwie selekcja?
Podczas ślubu powstaje często kilka tysięcy zdjęć – bo żeby trafić w te najlepsze momenty, trzeba strzelić dużo więcej niż się ostatecznie oddaje. Duplikaty, ułamki sekund za wcześnie lub za późno, ktoś zamknął oczy, ktoś wszedł w kadr, ktoś coś powiedział i mina nie wyszła. Klasyk.
Selekcja to nie fanaberia. To proces twórczy.
W restauracji przecież nie prosicie kelnera, aby przyniósł Wam tylko surowe składniki, które sami sobie w domu przyrządzicie. Trochę abstrakcja, co? Idziecie do restauracji aby dobrze zjeść. Tak jak w restauracji, tak fotografowi pozwólcie wykonać usługę od początku do końca

Ale przecież nic z tym nie zrobię…?

Wiem, że niektórzy myślą: „Oddaj mi wszystkie zdjęcia, nic z nimi nie zrobię, chcę po prostu mieć.” Tylko że „wszystko” nie znaczy „lepiej”. Z 3500 zdjęć naprawdę wartościowe są może 500–700. Reszta to materiał roboczy – tak samo jak przy szyciu sukni ślubnej nie dostajesz wszystkich skrawków materiału, albo w restauracji nie dostajesz resztek, które zostały po przygotowaniu dania.

Oddawanie wszystkiego = strata jakości

Gdybym oddawał wszystko jak leci, to:
• tracę kontrolę nad jakością tego, co reprezentuje moją markę,
• klient dostaje chaos zamiast spójnego reportażu,
• a na końcu i tak nikt nie przejrzy tych tysięcy plików.

I jasne, można by oddać też RAW-y. Tylko… po co?
To nie są zdjęcia – to cyfrowe negatywy. Zajmują setki gigabajtów, wymagają specjalistycznego oprogramowania i wiedzy, żeby coś z nich wyciągnąć. I szczerze – nie znam pary, która po ślubie miała czas i chęć, żeby się tym bawić.

To nie złośliwość – to profesjonalizm

Nie chodzi o to, żeby coś ukrywać. Chodzi o zaufanie do tego, że jako fotograf wiem, co robię. Jeśli ktoś płaci za usługę, to też płaci za moją selekcję, oko, wyczucie i doświadczenie. Zakładam, że jak ktoś wybiera fotografa, to dlatego, że urzekło go jego portfolio. Zatem zaufajcie mu i pozwólcie stworzyć pamiątkę w postaci najlepszych i najpiękniejszych wspomnień. Inaczej można poprosić wujka z aparatem i samemu wybrać „najlepsze” ujęcia z kilku tysięcy. 
Podsumowując: oddaję Wam to, co najlepsze. I robię to właśnie dlatego, że zależy mi, żebyście po latach wracali do tych zdjęć z przyjemnością – a nie przeklikiwali się przez 150 wersji jednego ujęcia. 😉
A swoją drogą - nie jest to przecież żadna nowość - bo czy fotograf robiący zdjęcia na analogach oddawał kiedyś poza odbitkami także kliszę? 
Poniżej dla przykładu pokażę Wam dla zaspokojenia ciekawości jaka jest różnica w zdjęciu RAW i obrobionym dla Pary Młodej :) 
Powrót na górę